Językowe espresso – blog o języku polskim i tłumaczeniach

Czy na sali jest tłumacz – czyli o śmiesznych nazwach firm

śmieszne nazwy

Dobra, zapadająca w pamięć nazwa marki to prawdziwy skarb. Ale co jeśli chcemy wprowadzić swoje produkty na rynki zagraniczne, a w języku danego kraju nasza nazwa budzi, delikatnie mówiąc, uśmiech na twarzy? Dodajmy, że taka reakcja to zdecydowanie najlepsza możliwość, bo komunikat marketingowy może też oburzać, szokować lub w kontekście konkretnej branży – wręcz wpływać na negatywny odbiór produktu.

Kontrowersyjne nazwy firm zagranicznych

Chyba zdążyliśmy się już przyzwyczaić do żarówek OSRAM, ale w momencie gdy produkty wchodziły na polski rynek, często bywały przedmiotem żartów. W drogeriach z pewnością natknęliście się już na kosmetyki marki PUPA. Pewnie niektórzy klienci mają w związku z tym mieszane uczucia, ale co powiedzielibyście na krem przeciwzmarszczkowy O HUI? Taka przyjemność może kosztować nawet ponad 700 zł (sprawdziliśmy). Jeśli nie dysponujecie taką gotówką, na pocieszenie możecie kupić jakiś ciuszek marki Cipo & Baxx (to podobno poprawia humor).

Kiedy warto zmienić nazwę marki?

Niekiedy negatywne skojarzenia związane z nazwą marki są na tyle silne, że jedynym wyjściem jest sprzedawanie produktów na danym rynku zagranicznym pod nową nazwą. Z tego powodu popularny samochód terenowy Mitsubishi Pajero w krajach hiszpańskojęzycznych jest obecny na rynku jako Montero. Rzeczownik pajero tłumaczy się bowiem jako onanista. Przykładów z dziedziny motoryzacji jest całkiem sporo. Kolejny kryzys wizerunkowy był związany z autami Mazda LaPuta (w języku hiszpańskim oznacza panią lekkich obyczajów) oraz Opel Ascona (po hiszpańsku i portugalsku oznacza damskie narządy płciowe).

Kłopotów możemy uniknąć dzięki dobrze przeprowadzonej lokalizacji nazwy marki, czyli adaptacji przetłumaczonego tekstu do potrzeb danego kraju.

Dbamy o Twój sukces na rynkach zagranicznych. Sprawdź naszą ofertę tłumaczeń marketingowych.

Co by było, gdyby…

W różnych krajach funkcjonują nazwy firm, które wprowadzone na polski rynek bez lokalizacji mogłyby wywołać salwę śmiechu lub spowodować prawdziwą katastrofę wizerunkową. W Hiszpanii można kupić zasłony marki Yebane, a być może już niedługo będziemy jeździli po drogach zbudowanych przez włoską firmę Cipa, która coraz częściej bierze udział w polskich przetargach. W tym kontekście należy również wspomnieć o popularnej czeskiej marce z branży elektrycznej – Elektroodbyt Praha.

Warto pamiętać, że odbieramy wszelkie komunikaty marketingowe przez pryzmat kultury. Jeżeli reklama łamie normy kulturowe, rezultatem jest negatywny stosunek do produktu, a nawet całej firmy. Niezamierzony efekt humorystyczny też nie działa na korzyść marki. Możemy uśmiechnąć się, gdy usłyszymy nazwę Strata Bank, ale czy poczujemy się bezpiecznie, zostawiając tam swoje pieniądze?